Strona główna | Mapa serwisu | English version

Dodaj wpis Pokaż wpisy
Cytaty
Cytaty

Cytaty
***
Kiedy mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, z pewnością ma się namyśli pieniądze innych.

-- Sacha Guitry
 ***

Niewłaściwość, a może nawet zboczenie, jakim jest pisanie utworów literackich, polega na tym, że wszystko, co się wie nie tylko dzięki słowom, należy zakomunikować tylko za pomocą słów. Po napisaniu opowiadania, sztuki teatralnej, a nawet zwyczajnego listu, czuję się jak magik, który obiecał, że wyciągnie słonia z cylindra, ale ostatecznie wyciąga królika albo tylko mrówkę. Słoń nie mieści się w cylindrze, nawet magicznym. W codziennym życiu komunikacja dokonuje się nie tylko za pomocą słów, a tym bardziej - nie tylko za pomocą słów pisanych i czytanych. Słowo mówione i słyszane komunikuje więcej, bo towarzyszy mu intonacja, gest, a nawet wyraz oczu osoby mówiącej. Dlatego najłatwiej jest kłamać za pomocą słowa pisanego, kłamać „w żywe oczy” jest najtrudniej. Najłatwiejszym, co nie znaczy - najskuteczniejszym, narzędziem każdej propagandy jest druk.

***
Jakże straszy mnie obojętność. Można ją sobie zafundować na dzień, dwa jako rodzaj odpoczynku, ale obojętność jako system zalatuje grobem. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie może być doskonała, czyli prawdziwa. Na to by trzeba być obojętnym nawet wobec obojętności, a tymczasem wszystko, co człek w tym względzie może, to żywo udawać nieżywego, wartko się krzątać, aby było niewartko, i pilnie się starać o to, aby się nie starać. Więc zawsze będzie w tym coś nieszczerego, krzywego i zezowatego. Obojętność jako styl jest stylem nie pierwszej jakości. Więc nawet kiedy się o nią modlę, straszno, bo a nuż modlitwa zostanie wysłuchana. Co robią w niebie z nieszczerymi modlitwami? Mają tam dla nich wielki kosz na śmieci czy też czasem tracą cierpliwość i nadają im bieg urzędowy? Ujadanie - źle, machanie ogonem - niedobrze, zaś ani jedno, ani drugie - jeszcze gorzej.

***
Boimy się katastrof. Wojen, epidemii, nagłych wypadków, wszystkiego, co niszczy niespodziewanie i gwałtownie. Katastrofy nie muszą się zdarzać. Jeżeli ktoś ma szczęście, przeżyje swoje życie bez wstrząsów, między nimi, obok nich, z daleka. Katastrofy nie są nieuniknione. Choć uniknięcie ich nie leży w naszej mocy. Właściwa, nieunikniona groźba - to wszystko, co dzieje się powoli, stopniowo, nieznacznie. Wszystko, co dzieje się tak nieznacznie, że umyka naszej codziennej świadomości. Wszystko, co daje się poznać dopiero wtedy, kiedy jest już za późno, kiedy wołamy zaskoczeni: „Jak to, więc to aż tak? Więc to już?” Jeżeli coś nie dzieje się metodą katastrofy, to na pewno dzieje się metodą erozji. I czasami nie wiadomo, co byśmy woleli: katasrofę czy powolne zużywanie.

  ***
Dawno już spostrzeżono, że w naszym monologu wewnętrznym rzeczy układają się bez hierarchii, mimo że im hierarchię przypisujemy. Podczas pogrzebu najdroższej osoby myślimy o tejże osobie, a potem nagle, tak nagle, że prawie jednocześnie - o tym, że zapomnieliśmy kupić proszek budyniowy i że naszemu sąsiadowi w orszaku odlatuje obcas. Czujemy się winni, choć tak się dzieje bez naszej woli, a nawet wbrew niej. Równowagi hierarchicznej, czyli zadośćuczynienia, zwykliśmy szukać w literaturze, gdzie rzeczy ułożone bywały nie „jak leci”, ale według jakiegoś porządku, wysoce zorganizowane. Jednakże odkąd literatura zaczęła udawać życie, czyli to, czego i bez niej mamy pod dostatkiem (a najłatwiej udawać życie, naśladując chaos), my nie mamy już dokąd się zwrócić z naszą potrzebą, a literatura, która się do życia upodabnia, staje się równie nieinteresująca jak samo życie.

***
Spójrzmy na rozczarowania w ten sposób: są one dowodem inteligencji. Kto nie bywa rozczarowany? Tylko ten, kto trwa w złudzeniu. Ale to właśnie znaczy, że jego inteligencja jest uśpiona albo po prostu nieobecna. Kiedy następuje rozczarowanie? Kiedy sytuacja, którą pozytywnie oceniliśmy na początku, później okazuje się negatywna. Okazuje się, ale jak? Można powiedzieć: ona była sytuacją pozytywną, ale zamieniła się w negatywną. I obrazić się na nią za to, że się zmieniła. Ale można też powiedzieć: ta sytuacja od początku była niedobra, to tylko moja inteligencja drzemała, ale teraz, chwała Bogu, obudziła się w porę. Jest więc źle, ale nie aż tak źle, bo ostatecznie nie okazałem się aż takim głupcem, na jakiego się zanosiło. Tym się pocieszamy.

***
Recenzja: w tym filmie, który nieustannie wyświetlamy sobie w głowie - mamy prawie wyłącznie zbliżenia. Ujęcia panoramiczne należą do rzadkości. Nic dziwnego, że odczuwamy klaustrofobię. Dłużyzny (natręctwa obrazów). Monotonia (natręctwo motywów). Mamy też kłopoty z montażem, a dramaturgia prawie nie istnieje. Niezadowoleni stosujemy pirotechnikę, a kiedy ta nie pomaga - środki specjalne (głównie alkohol). Środki specjalne powodują efekty specjalne (przyspieszenia, zwolnienia, zerwanie taśmy, deformacja), nad którymi jednak nie mamy żadnej kontroli. Wtedy czujemy się awangardą i kandydujemy do Oskara. Którego jakoś jednak nigdy nam się nie przyznaje.

***
  ***
Nadszedł czas, kiedy nikt i nic nie chce być tym, czym jest, i pragnie stać się kimś, czymś innym. Kim i czym, tego dokładnie nie wie, byle nie sobą. Jak gdyby nastąpiło wielkie znużenie elementów, które zbyt długo pozostawały w danych strukturach (zespołach, zestawach, związkach) i teraz pragną znaleźć się w innych, chociaż nie wiedzą, w jakich. Byle w innych. Nawet samo spoiwo jest zmęczone. Jesteśmy jak stary okręt, który jeszcze płynie, ponieważ elementy, z których jest zbudowany, tak właśnie zostały razem złożone, że stanowią okręt. Ale wszystkie jego belki i śruby, cały katalog jego części, podczęści i pod-pod-pod-(itd.)-części tęsknią do dezintegracji. Niektórym częściom się wydaje, że się obejdą bez całości i po rozpadzie nie wejdą już do żadnej struktury. Złudzenie, bo wybór jest tylko między unicestwieniem albo strukturą, jakąkolwiek.

***
Kiedy trójkąty zaczynają zdobić ściany świetlic gminnych, a określenie „pikas” weszło do słownika ludu - najwyższy czas, żebyś odwrócił wzrok od malarstwa Picassa i zajął się Vermeerem. Kiedy byle kto zaczyna pleść byle co w imieniu czegoś, co kiedyś było trudne, żywe i prawdziwe - to znaczy, że trudnym, żywym i prawdziwym być przestało. Kiedy prawda pojawia się jako obowiązujący banał - to znaczy, że umarła i nie jest już prawdą. Rzesza ćwierćinteligentów, która dzisiaj powtarza dogmaty zmarłe wczoraj, a zasłyszane od rzeszy półinteligentów (z takim samym „głębokim przekonaniem”, jak wczoraj powtarzała dogmaty wręcz przeciwne, a zdechłe przedwczoraj) - ma swoją rolę w przyrodzie. Taką samą jak żuczki grabarze, hieny i inne ścierwniki.

***
Ból jest najbardziej doraźnym przeżyciem ze wszystkich, jakie są nam dostępne. Mistycy zapewniają, że tylko życie w aktualnej chwili i miejscu (na jedno wychodzi) jest prawdziwym życiem. Aby takie życie osiągnąć, zalecają różne sposoby, metody, wysiłki i treningi mające trwać przez lata. Ból zapewnia nam obecność w chwili natychmiastową i bez żadnych starań. (Ale nie jesteśmy mu wdzięczni). On sam  j e s t  chwilą i miejscem, chwilą spuchniętą do nieskończoności i miejscem, poza którym nie ma innego. Ból zapewnia nam najdokładniej „tu i teraz”. Wszystko inne, nawet przyjemność, odczuwamy niejako w zamiarze, czyli nie bez udziału przyszłości. Jest przyjemnie, ale czy nie dlatego także, a może zwłaszcza dlatego, że za chwilę będzie, ma być, równie przyjemnie, jeśli nie jeszcze przyjemniej?

***
 

Oglądany z zewnątrz, każdy wydaje się na swoim miejscu. Nawet kliniczny schizofrenik odgrywa swoją rolę klinicznego schizofrenika, wypełnia jej kontury dokładnie, ani trochę mniej, ani trochę więcej, niż trzeba. Nikomu nic nie brakuje do tego, żeby był, jaki jest, nikt też nie ma za dużo. Nawet dziwoląg pokazywany w budzie cyrkowej gra tylko swoją rolę dziwoląga. Dziwujemy się, ale nie jemu samemu jako takiemu, tylko porównując go z innymi. Ekstrawagancja jest porównawcza. Każdy jest kompletny, nie przyjdzie nam do głowy, że ktoś inny nie wygląda inaczej, niż wygląda. Natomiast od środka każdy siebie odczuwa jako brak wszystkiego, czym nie jest i czego nie posiada. Można by nawet powiedzieć, że cała działalność każdego, psychiczna i praktyczna, bierze się wyłącznie z potrzeby uzupełnienia tego braku. Oczywiście nieskończone i ostatecznie daremne to zajęcie.

***
Każdemu przyśniło się nieraz coś, o czym, śniąc jeszcze, myślał: „O, jakie mądre”. A kiedy się obudził i przypomniał sobie, pomyślał: „O, jakie głupie”. Ci, którzy używają alkoholu czy innych narkotyków, wiedzą, jak żenujące są mądrości i objawienia w nietrzeźwości. Żenujące, ale dopiero później, wspominane na trzeźwo. Ale trzeźwość trudno wytrzymać. Pytanie: czy nietrzeźwe objawienia rzeczywiście są nic niewarte, a szukamy ich tylko dlatego, że nie możemy wytrzymać bez objawień, czy też one rzeczywiście posiadają jakąś wartość trwalszą niż ułuda? A jeżeli posiadają, to dlaczego tej wartości na trzeźwo nie widać? Czy rzeczywiście dzielę się na dwóch osobników, nocnego i dziennego, między którymi nie ma przymierza? Czy sen to tylko zepsuty rozum, czy jawa to tylko przystrzyżony, ujarzmiony sen?

***

Jestem człowiekiem i jako człowiek jestem stworzeniem przewidującym. Ponieważ nie jestem zadowolony z tego, co się dzieje, wymyślam sobie szczęście w przyszłości. Jutro, za chwilę. Mam zdolność wyobrażania sobie przyszłości, a lubię, żeby mi było przyjemnie i wesoło, więc cokolwiek sobie wyobrażam, wyobrażam sobie, że będzie wesołe i przyjemne. A w każdym razie wolne od bólu i nieprzyjemności. Dlaczego nie? Kto mi zabroni? Mam więc repertuar zabarwiony. Nie chodzi nawet o to, że wyobrażam sobie jakieś szczególnie pomyślne wydarzenia. Ja tylko każde wydarzenie, przyszłe, w wyobraźni, samo w sobie, według gołego scenariusza takie sobie tylko, nijakie, zabarwiam życzeniem. Życzeniem wszystkiego najlepszego, które biorę za oczywistość.

***
 

Większość zachowuje się w życiu jak w lesie. W lesie słychać każdy szelest, każdy szept. Dlaczego więc większość podnosi głos, kiedy znajdzie się w lesie, na przechadzce, dlaczego krzyczy, pohukuje i wyprawia wszelkie możliwe harce? Chyba dlatego, że nie może znieść pustki, ciszy i przestrzeni, która nagle ludzi zmniejsza, redukuje, stawia pod znakiem zapytania wszystko, czym we własnym mniemaniu są. Podczas samotnej przechadzki przez las cesarz nie różni się od pastuszka, wielki dyrektor od małego urzędnika. Drzewom i wiewiórkom wszystko jedno, czy to cesarz, czy pastuszek, dyrektor czy urzędnik. Więc my dalejże gwizdać i pohukiwać, żeby wypełnić sobą tę pustkę, ciszę i przestrzeń, która odbiera nam jaką taką pewność, że jesteśmy, że jesteśmy bodaj pastuszkiem, bodaj urzędnikiem, skoro nie umiemy, nie możemy być inaczej, jak tylko  k i m ś, kimkolwiek.

***
Nic dziwnego, że mówimy wszyscy naraz, wszyscy naraz, a każdy dowolnie. Pokora, czyli brak pewności, że to, co by się chciało powiedzieć, nie jest przypadkiem głupstwem, została wśród ludzkości dokładnie wytępiona, z różnych przyczyn i na różne sposoby, nad którymi nie chcę się tutaj rozwodzić. Marzy mi się jakieś nowe prawo natury, na mocy którego każdy by miał ograniczony przydział słów dziennie. Tyle a tyle słów na dzień, a kiedy je wypowie albo napisze, staje się niepiśmiennym niemową aż do następnego ranka. Już koło południa panowałaby martwa cisza, z rzadka tylko przerywana rozważnymi zdaniami tych, którzy zdolni są myśleć nad tym, co mówią, albo z jakichś innych powodów oszczędzają słów. Ponieważ rozlegałyby się w ciszy, byłyby nareszcie dobrze słyszalne.

***
Już od dawna nie mówi się: smutek. Mówi się: depresja. „Depresja” - słowo znacznie uboższe w dźwięku, brzmieniu (pojęciu) i współbrzmieniach. „Smutno mi, Boże” - powiada Słowacki. Gdyby powiedział: „Mam depresję, Boże”... Z depresją należy zwrócić się do lekarza. Tylko ze smutkiem wolno się zwracać do Pana Boga. Oto cała różnica. Dlaczego wymieniliśmy słowo bogate na ubogie? Jeszcze mówimy: radość, ale już powinniśmy mówić: euforia. Smutek kojarzy się z radością, ale depresja domaga się towarzyszki równie szpitalnej jak ona sama. Smutek i radość były stanami duszy, przyrodzonymi jak deszczowa i słoneczna pogoda. Człowiek miał naturalne prawo do smutku. Teraz z duszą kiepsko. Pozostała nam tylko fizjologia, więc mamy już tylko depresję.

***

 

Pisarzowi, który nie zaakceptuje praw rynkowego życia, pozostaje śmierć. Czytelnik, który nie zaakceptuje tego, co mu proponuje rynek, skazany jest na literacki post lub na ponowną lekturę książek, które już przeczytał. Pisarz i jego czytelnik - ci, z powodu których literatura przecież istnieje - skazani są dzisiaj na życie w połowicznej konspiracji. Światem literatury rządzą producenci książek. Produkować książki to nie znaczy tworzyć literaturę. (...) Księgarnie coraz bardziej przypominają okazałe supermarkety. Produkty wyglądają na wysokiej jakości, ale ich smak rozczarowuje. Tak jak owoce i warzywa zostały zmutowane i straciły smak na rzecz zewnętrznej atrakcyjności, tak też książki, te dobre i te złe, zmutowały się z czasem - w literaturę przeciętną.

***
Prawdziwy pisarz zawsze ma problemy z niskim ciśnieniem swojej wiary w siebie, zawsze zżerają go wątpliwości, nawet gdy otrzyma publiczne potwierdzenie. Powiedzmy, Nagrodę Nobla. Zwłaszcza wtedy. Poznałam przy jakiejś okazji takiego niskociśnieniowego noblistę, wiem zatem, co mówię. Niski self-esteem to coś jak bokserski worek treningowy dostępny dla wszystkich, kto przechodzi, zadaje cios (...) Prawdziwy pisarz ma poczucie winy, wciąż mu się wydaje, że trudni się a to nieważnym, a to daremnym, a to uprzywilejowanym zajęciem (chociaż za żadne nie dostał wynagrodzenia), podczas gdy inni, poważni ludzie, pracują. Tacy pisarze zawsze podziwiają astronomów, fizyków i chirurgów. Pisarza z zachwianym poczuciem własnej wartości doprawdy łatwo jest rozdeptać.

***
Całe noce spędzałam z Shakespeare´em, Goethem, Tołstojem, po to tylko, by wedrzeć się w tajemnicę swojego przyszłego zawodu. Spływałam potem pod Jamesem Joyce´em tylko po to, by opanować najbardziej sofistyczne prawidła sztuki literackiej. Szłam do łóżka z wieloma, nawet z Rosjanami, i to z dwoma naraz, z Ilfem i Pietrowem, po to jedynie, by nauczyć się strategii łatwego uwodzenia. Spałam z Dumasem, Rabelais, Haškiem, by opanować techniki osiągania literackich rozkoszy. (...) A kiedy wydało mi się, że jestem gotowa, porzuciłam swoich nauczycieli i zabrałam się do pracy. Własną śliną zmiękczałam kanciaste słowa, by stymulować zgorzkniałego czytelniczego klienta. Obnażałam się, owijałam wokół niego, uwodziłam, mamiłam, czegóż to ja nie robiłam, by zmusić tłuste łapsko klienta do przewrócenia kolejnej strony mojej książki.

  ***
Pisarz profesjonalista wie, że nie ma odwrotu, sprawy muszą się rozwijać zgodnie z regułami gatunku i oczekiwaniami szerokiej publiczności. Wie, że każde odstępstwo zwiększa ryzyko niepowodzenia i każda regularnie przeprowadzana kontrola pulsu gatunku literackiego zwiększa szansę na sukces. Współcześnie pisane lekarskie, prawnicze, hollywoodzkie i temu podobne wysokonakładowe powieści to tylko nowoczesny wariant rynkowy starego socrealistycznego produkcyjniaka. Innymi słowy, gdyby Stephen King jakimś zrządzeniem losu znalazł się w stalinowskiej Rosji, otrzymałby Nagrodę Stalina. Tylekroć wyśmiewana, stalinowska formuła określająca pisarzy - inżynierowie ludzkich dusz - w gruncie rzeczy doskonale pasuje do współczesnych wysokonakładowych autorów.

***
Co jest takiego pociągającego w profesji pisarza, że tylu kręci się na literackim rynku, w oczekiwaniu na chwilę bycia gwiazdą? (...) Rynek zburzył zamknięte instytucje artystyczne, akademie i wydziały, rozdeptał staromodnych arbitrów sztuki, stróżów dobrego smaku, teoretyków sztuki i literatury, zdmuchnął surowych i wymagających krytyków, przejechał walcem po obowiązujących hierarchiach wartości i zbudował własne rynkowo-estetyczne kryteria. To, co się sprzedaje, jest dobre, to, co się nie sprzedaje - złe. Ta prosta rynkowa prawidłowość przyciąga wielu, w niej wszyscy widzą dla siebie szansę. Starą komunistyczną utopię, w myśl której sztukę tworzyć i konsumować będą wszyscy, nowoczesny rynek przekształcił w możliwą do zrealizowania rzeczywistość.

***
Zrozumiawszy, że status będących pod ochroną straceńców na zawsze został im odebrany, literaci radykalnie zmienili swój wizerunek. Neurastenicy cierpiący na suchoty, skromni pasjonaci, pijanice, artystyczni cyganie, typy w czarnych, robionych na drutach pulowerach z opasłą domową biblioteką w tle, brodaci intelektualiści w tweedowych marynarkach z typowo akademickimi łatami na łokciach i książką w ręce, krótkowzroczni palacze fajek i papierosów - wszyscy oni przynależą do zamierzchłej przeszłości. (...) W obliczu surowych praw rynkowych pisarki w panice poddają się liftingowi twarzy, tłumacząc się zawodem, który tego od nich wymaga. Pisarze coraz częściej prezentują na fotografiach inteligentnie ukształtowane mięśnie i obnażają swoje włochate klatki piersiowe.

***
Ani prawdziwymi ofiarami, ani prawdziwymi zbrodniarzami nikt nie jest zainteresowany. Ani lokalne sądy. Ani współobywatele. Ani ludzie. Ani wydawcy. Ani czytelnicy. Po prostu dlatego, że nikt nie chce w to uwierzyć. Zbrodnia wymyślona jest bardziej przekonująca. Tylko z wymyśloną zbrodnią można się identyfikować, tylko papierowe zło może podniecać. Cóż, rzeczywistość jest zbyt realna, by była przekonująca. Dlatego też łatwo wyobrazić sobie współczesnego czytelnika, siedzącego w kałuży prawdziwej krwi, na stercie prawdziwych trupów, który w skupieniu czyta powieść o ludzkich nieprawościach. Nawet tym, którzy zrezygnowali i pogodzili się z tezą, że literatura jest martwa, taki obrazek musi przywrócić nadzieję. Doprawdy, jak to jest możliwe, że człowiek nie czuje się powalony magiczną siłą słowa pisanego?

  ***
Wydarzenie - a staje się ono wydarzeniem, tylko gdy jest wystarczająco przemielone przez media - okazuje się kurą znoszącą złote jajka z szybkością maszyny do pop-cornu. (...) Przemysł produkujący wydarzenia pracuje z taką mocą i w takim tempie, że zwykły obserwator nie jest w stanie ocenić, co jest czym. Po prostu w nich uczestniczy. Swoim uczestnictwem w wydarzeniu masy potwierdzają jego relewantność, jego produktywność znaczeniową i przedłużają jego życie. Bez konsumentów wydarzenie nie jest wydarzeniem. Dzięki medialnemu napromieniowaniu rzeczywiste wydarzenie się fabularyzuje (co za staromodne słowo!), bo tylko w tej postaci może zostać skonsumowane, odrealnia (wyzbywa własnej rzeczywistej nosności) i zaczyna funkcjonować w sposób, w jaki funkcjonują  t e k s t y  kultury popularnej (...)

***
Słowo „globalizacja” jest chwilowo globalną mantrą. (...) Kim jest, tak naprawdę, globalny obywatel? Jest szybki, skuteczny i racjonalny, jest panem swego ciała, technologii i informacji, wie, kim jest i czego chce, a to, czego chce, kupuje. Jest w pełni świadomym konsumentem, na obiad je japońskie sushi, na kolację węgierski gulasz. (...) Jest mobilny, dociekliwy i precyzyjny niczym pocisk. To złota rączka, handyman, który poprawia świat i wnosi wraz z sobą ideę postępu. On urzeczywistnia postęp. Ten pociągający portret naszego idealnego człowieka współczesnego czy może realizacja bajki dla dzieci o Supermanie, odbywa globalną podróż: za pośrednictwem ekranu telewizyjnego może się z nim utożsamić i nowojorski biznesmen, i australijski Aborygen.

***
„Żegnaj” powiedziane komunizmowi w całej Europie Wschodniej to nie tylko pożegnanie z systemem, ale i z określoną kulturą. Ta kultura była dwoista: zawierała się w niej akceptacja systemu i opór wobec niego, promowanie systemu, ale i jego erozja. Kultura oporu rozwinęła bogate formy, będąc artystyczną artykulacją ideologicznego kontekstu, i to w szerokiej gamie tematycznej - od obozów stalinowskich po ciasteczka „Oktiabr”. (...) Filmy sowieckie, węgierskie, czeskie, jugosłowiańskie, polskie, rumuńskie nie istnieją. Pisarze, ich rola oraz miejsce w hierarchii wartości społecznych, to wszystko zepchnięte zostało na margines. Wielu artystów skończyło na wygnaniu, tylko niewielu z nich wróciło. Cała jedna kultura przepadła, zanim ją przewartościowano i zamknięto w  m u z e a c h.

***
Zgoda na podstawowe założenie, że telewizja to najbardziej demokratyczne medium, oznacza gotowość do wypowiadania uproszczonych zdań o wszystkim z udawaną bądź prawdziwą naturalnością, innymi słowy - do produkowania banałów. Produkcję banałów można uznać za wyraz uprzejmości wobec wyobrażonego masowego odbiorcy, ale i wyższości (masowy widz jest głupcem). W procesie wytwarzania banałów zakłada się, że widzowie czują przyjemność, gdy mądre głowy wypowiadają w telewizji zdania, które oni sami też mogliby powiedzieć, a więc gdy niczym nie naruszają poczucia własnej wartości hipotetycznego większościowego konsumenta. (...) podczas gdy rynek często intelektualizuje banał, intelektualiści równie często banalizują intelekt.

***
  ***
Globalizacja to przede wszystkim synonim nowoczesnych czasów, w których praca (jakbyśmy znaleźli się w komunizmie) zrównana została z prawem korzyści. Ideologia globalizacja zdołała następnie spoić i zharmonizować dwie sprzeczne idee: ideę uniwersalizacji, a więc i koniecznej standaryzacji, oraz ideę nienaruszalnego prawa do specyficzności i odmienności. (...) Spektakl globalizacji przyozdobiony został starymi rewolucyjnymi ideami równości, braterstwa i wolności, które tym razem realizowane są w świecie bez granic. Z praktycznego punktu widzenia globalizacja to magiczny trik. Bo tylko magia może pomóc w tym, by proklamowany świat bez granic jednocześnie z n i ó s ł   i   z a c h o w a ł  państwowe, narodowe, etniczne, religijne, rasowe, geograficzne i inne granice.

***
Wartość kultury masowej, jakkolwiek to zabrzmi nieprzekonująco, można porównać do wartości kultury amatorskiej, która kwitła w czasach komunizmu i miała wielki popularyzacyjno-edukacyjny walor. Fundamentalnym założeniem rynku jest jego demokratyczność. Każdy jest mile widziany jako konsument, ale i jako wytwórca (każdy może wydać książkę, namalować obraz czy stać się gwiazdą pop). Podczas gdy w komunizmie - cokolwiek to miało znaczyć - entuzjazm amatorskich twórców szybko skląsł i ustąpili oni miejsca profesjonalistom, we współczesnej kulturze rynkowej nie słabnie, bo kultura masowa przynosi wielkie pieniądze. (...) Globalny rynek staje się tym samym polem transmisji i ekspansji kulturowych stereotypów.

***
Kultura monologu mocno się zakorzeniła we wszystkich sferach życia społecznego, włącznie z intelektualnym. Globalizacyjna egzaltacja komunikowaniem się, co zakłada dialog, realizowana jest w praktyce jako monolog. Dzisiaj po prostu każdy gorączkowo śpieszy, by wysłać światu wiadomość. Autopromocja stała się normą zachowania. Akt „artystyczny” czy też intelektualny jest najczęściej tylko urzeczywistnioną formą autopromocyjnej potrzeby. Na globalnym rynku wszyscy jesteśmy sprzedawcami, nawet wtedy gdy nie mamy wrażenia, że tak jest. (...) W globalnym świecie jednostka bardziej niż kiedykolwiek czuje swoją nieważność. Dlatego każdy głośno klepie swoje i nikt nikogo nie słucha. Słuchanie, powiadają, to podporządkowanie się dominacji innego.

***
Pisarz, który zabiera się do pisania o przyszłości, świadomie naraża się na ryzyko, że pewnego dnia okaże się figurą komiczną, bardziej komiczną niż jest w istocie. Prorokowanie to niewdzięczna działalność. Nawet jeśli wyjdzie na to, że proroctwa są prawdziwe, satysfakcja autora jest niewielka. Otóż, kiedy zaczynają się spełniać, ich autor już nie żyje albo jest na zawsze pogrzebany na polu trywialności. Najczęściej jedno i drugie. Na ogólnej skali wartości teraźniejszość zajmuje bowiem pierwsze, przeszłość drugie, a przyszłość najniższe, trzecie miejsce. Dlatego poważny człowiek niechętnie rozmyśla o przyszłości. (...) Dzisiaj, gdy błąkamy się wśród ruin utopijnych systemów (przede wszystkim komunistycznego) i wojen (powiadają, że w tej chwili toczy się ich blisko sto), przyszłość jakby gdzieś znikła.

***

Nawet sprzeciwiać się życiu, dyskutować z nim, udowadniać życiu jego bezsens - nie można inaczej, tylko żyjąc. Wszelkie egzystencjalne rewolty, romantyczne bunty przeciwko istnieniu, jakkolwiek przekonujące i rozdzierające, muszą ostatecznie wydać się tylko gimnastyką rozumu i rozgrzewką emocji, jeżeli nie są potwierdzone samobójstwem. Niech więc dyskutują sobie z życiem egzystencjalistyczni filozofowie, niech mu udowodnią, że nie ma ono sensu i racji. Dyskutują? Monologują raczej, bo życie przecież im nie odpowiada, milczy i tylko sprawia, że filozofowie żyją, między innymi po to, żeby mogli monologować i mieć rację. Niech sobie z życia drwią teatry absurdu; hej, to były czasy, kiedy człowiek zrobił szyderczą minę przed lustrem i już mu się wydawało, że jest mądry! I ty, droga młodziezy, buntuj się, póki czas, przeciwko bezsensowi życia. Póki czas, to znaczy: zanim nagle stwierdzisz ze zdziwieniem, że jesteś już siwa albo łysa, że na tym buntowaniu się już ci zleciało pół wieku, a ty ciągle żyjesz, żyjesz, żyjesz...
***

 

Osobnik ludzki pozostał sam na sam ze swoim bardzo skarlałym poczuciem czasu, płacąc tak za okiełznanie przestrzeni i prędkości. Stulecia za nami nadal pozostają niejasne. Nawet z historią własnego życia człowiek nie daje sobie rady. Ma kalendarze i roleksy, ale ledwo sobie przypomina, co zjadł wczoraj na obiad. Być może właśnie z powodu tej nieporadności w kwestii czasu, ludzka wyobraźnia związana z przyszłością utknęła w zasięgu trywialności - przyszłość to bajka dla dorosłych. Może Bóg, wielki fuszer, zapomniał włożyć do ludzkiego mózgu ważny chip odpowiedzialny za rozumienie czasu, zostawiając w tym miejscu obojętną próżnię. Pozostaje nam zatem reprodukcja. Dzięki reprodukcji przezwyciężymy czas - nie będzie już mnie, ale będą moje dzieci. Albo moje klony.
***

Granice między literaturą wysoką i popularną, czy wręcz bulwarową, nie tylko zbladły, ale też wielu ludzi nie rozumie już znaczenia tych staromodnych terminów. Pisarz, który pretenduje do kategorii literatury „wysokiej”, wyrwał się ze swojej sfery społecznej, z trudem rozpoznaje twarz swojego adresata, coraz częściej wydaje mu się, że jest niezrozumiany, i coraz częściej nagina swój język, by zostać zrozumianym. Co więcej, wielu poważnych pisarzy żywi przekonanie, że ich pokupność na rynku jest miarą ich jakości. Czytelnicy też są o tym przekonani. Wydawcy ze swej strony skutecznie podgrzewają tę wiarę. Tymczasem literatura popularna też się zmutowała i stopniowo zdobyła miejsce, do których wcześniej miała wyłączne prawo literatura piękna.
***

Uciekłszy z jednej pułapki, pisarz wpadł w drugą. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej pisarz oblepiony jest identyfikacyjnymi etykietkami, określającymi porozumienie między nim a jego czytelnikiem oraz jego miejsce na rynku literackim. Identyfikacyjne etykietki ułatwiają wprawdzie rynkową komunikację, ale w istotnym stopniu redukują znaczenie tekstu, zubożają go lub też wypaczają. Tekst literacki bardziej niż kiedykolwiek czytany jest wedle klucza: płciowego (gender), rasowego, narodowego, etnicznego, kulturowego, seksualnego, politycznego. Tekst literacki zubażany jest też przez rynek, który sprzedaje książki dokładnie tak jak każdy inny produkt, wedle kategorii, nigdy wedle wartości.
***

Niektórzy twierdzą, że globalna kultura nie ma swojego centrum, większość jednak uważa, że to Ameryka jest w tym momencie najpotężniejszym producentem i mediatorem globalnej kultury (...) Globalna kultura znalazła w Ameryce swoje najbardziej kompatybilne ideologiczne gniazdo. Ameryka, słusznie czy też nie, stała się metaforą postnarodowej, diasporowej i hybrydycznej mieszanki kulturowej, kultury pieniądza i glamouru, ale też nowych idei, metaforą witalności, szybkości i przyszłości technologicznej, jednym słowem - metaforą nowoczesności. Ameryka to kulturowy ideał, ale też antyideał, przedmiot zachwytu, ale też odrzucenia, to dynamiczny generator kulturowych wojen, tendencji i stylów, upragniony life-style.
***

Literatura, jak wiele innych form ludzkiej działalności, straciła aurę ekskluzywności, którą z czasem zdobyła. (...) Literaci, jedni wcześniej, drudzy później, z zadowoleniem przywitali zniknięcie instytucjonalnych rygorów: politycznych, narodowych, religijnych, ideologicznych, tradycyjno-literackich. Otworzyła się przed nimi szeroka przestrzeń ideologicznie obojętnego globalnego rynku, a oni, pełni entuzjazmu i wiary w równoprawność literackiego współzawodnictwa (niech zwycięży najlepszy!), zaaprobowali rynek. Przy okazji przeoczyli, oczywiście, taką możliwość, że w sytuacji braku ideologii sam rynek może stać się ideologią. (...) Prawdą jest, że nie każdy może być chirurgiem, matematykiem czy pianistą, ale odkąd okazało się, że każdy może wydać książkę, niejeden wtargnął na literacki rynek.

 Cała działalność ludzka polega na zasypywaniu dziury, której nie da się zasypać. Tą dziurą jesteśmy my sami. Dziury dzielą się na świadome i nieświadome swojej dziurawości. Weźmy dla przykładu mnie-dziurę. Ona jest już świadoma samej siebie. Wszystko dzieje się dookoła tej dziury, ale żadne zwały rzeczywistości, jakkolwiek jest nimi zapchana, jej nie wypełnią. „Zgodzić się na samego siebie” - radzą lekarze dusz. Oczywiście, ale nie w sensie, w jakim się to przeważnie rozumie. Wcale nie chodzi o to, żeby się pogodzić ze sobą bardziej lub mniej krzywym. Ale o to, żeby się zgodzić na siebie jako na ową dziurę właśnie, ani jej nie zasypywać, ani jej nie rozszerzać naumyślnie. (Że niby jak już, to już, ale to też się nie da, żadna imponująca przepaść - tylko dziura). Trwać w „równowadze dziury”. Dusza - to dziura w bycie. A więc nie żadna substancja czy esencja. Po prostu dziura.
***

Najtrudniej jest przeżyć następne pięć minut. Życie - to jest następne pięć minut. A jednak robimy wszystko, żeby o tym nie myśleć. Plany, nadzieje, lęki - dotyczą przyszłych tygodni, miesięcy, lat, a nawet dziesięcioleci. W nich wyłącznie żyjemy, czyli nie żyjemy, ale wyobrażamy sobie życie. Ze strachu przed następnymi pięcioma minutami? Czy z nudów? Bo następne pięć minut prawie zawsze jest bardzo nieefektowne. Najczęściej trzeba coś przełożyć z miejsca na miejsce, a potem z powrotem na to samo miejsce, wstać, usiąść, zareagować. A jednak nie ma innego życia, tylko najbliższe pięć minut. Reszta to wyobraźnia. (Chyba że wyobraźnia jest życiem. W takim razie odwołuję wszystko). Taka jest prawda.
 
***

Zaczynam powoli podejrzewać, że większość wszystkiego, co się dzieje, jest nieprawdopodobnym, wciąż dla mnie trudnym do uwierzenia nagromadzeniem tandety. Mam na myśli prawie wszystko, co się dzieje w człowieku i między ludźmi, i tego dziania się produkty. Czyli rzeczywistość w dotykalnym, sprawdzalnym jej aspekcie. Może do tego podejrzenia, prawie pewności, przyczyniło się przeżycie sporej już części mojego własnego życia, czyli nagromadzenie takiej ilości tandety własnej, że gdyby dookoła panowała wysoka jakość, powinienem - porównawszy siebie z otoczeniem - płakać z zachwytu nad otoczeniem i z rozpaczy nad sobą. Czego jednak bynajmniej nie robię i robić nie mogę. Widocznie wszystko utkane jest z tego samego materiału, który znam już dosyć dobrze i coraz lepiej poznaję. A zacząłem przecież z najlepszą wolą podziwiania świata.
***

Prawie wszystko, co człowiek - odkąd się obudzi, aż dopóki nie położy się spać - myśli, mówi, robi, sam czy do spółki z innymi, jest mniej czy bardziej spartolone, niewypierzone, częściowe, niepozbierane, mętne, przypadkowe, wyświechtane i pozlepiane z rozmaitych kawałków. Tandeta rośnie z tych atomów przez coraz większe układy aż do globalnych wydarzeń. Przyjemnie jest demonizować wydarzenia, zarówno małe, prywatne, jak i wielkie, ogólne. To znaczy przypisywać je przyczynom choćby mrocznym, ale głębokim, mądrze wymyślonym i jeszcze mądrzej omawianym. Nieprzyjemnie zauważyć: to tylko tandeta. Z drugiej strony, kiedy wydarzenia są już trudne do wytrzymania moralnie i intelektualnie nie do osiągnięcia i kiedy za wiele już budzą strachu, oburzenia i wstrętu, dobrze jest czasem spuścić z tonu i przekłuć taki balon prostą uwagą: przecież to tylko tandeta.
***

 Fragmenty  MAŁYCH LISTÓW   Sławomira Mrożka
 ***
Niektórzy rodzą się świętymi, inni zdobywają świętość, jeszcze innymświętość jest narzucona. 
-- Anthony de Mello
 
***
Mądrość sama sobie nie ufa, głupota sama sobie udziela kredytu bez granic. 

-- Tadeusz Kotarbiński

***
Nie jest bogaty ten, kto dużo ma, lecz ten, kto dużo daje. 

-- Erich Fromm

***
Człowiek jest jedynym stworzeniem, które buntuje się przeciwko temu, czymjest. 

-- Albert Camus

***
Jak mało mogą przekazać słowa, jeśli nie wypowiada ich geniusz. 

-- Iris Murdoch
 
***
Telewizja to forma rozrywki, która pozwala milionom ludzi słuchać tegosamego dowcipu w tym samym czasie i nadal odczuwać samotność. 

-- Thomas Stearns Eliot

***
Kochać to przede wszystkim rozumieć. 

-- Francoise Sagan
 
***
Wszyscy jesteśmy sympatyczni, ale świat należy do niesympatycznych.

-- Maria Dąbrowska

***
Cokolwiek jest zrobione z miłości, zawsze przekracza ramy dobra i zła.
 
-- Friedrich Nietzsche

***
Każda wojna jest ostatnią. 

-- Jean Giraudoux

***
Im mniejsza wrażliwość i przenikliwość, tym większa skłonność dotypizacji. 

-- Sławomir Mrożek

***
Wielką siłą głupców jest to, że nie boją się mówić głupstw. 

-- George Bernard Shaw

***
Tylko fotografie nie liczą się z czasem. 

-- Jan Twardowski 
 
***
Głupcy mają mało głupich pomysłów. 

-- Henryk Elzenberg 

***
Głupcem wolno być każdemu, ale pod jednym warunkiem: żeby nie dawał złegoprzykładu. 

-- Victor Marie Hugo

 ***
Tłumaczenie jest zakamuflowanym błędem. 

-- Julio Cortazar 

 ***
Człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym. 

-- Arystoteles 

 ***
"O tym, że jest wiele zła, wiemy wszyscy. Często robimy rachunek sumienia światu. Sczególnej uwagi i dojrzałości potrzeba jednak do tego by w ogromnej rzece zła wykryć mały strumyk, którego początki są we mnie(...) Jestem początkiem, częścią rzeki, zgrzytem w harmonii. Odkrycie takie jest początkiem osobistego rachunku sumienia. Przestajemy rozliczać świat, a zaczynamy rozliczać siebie”

-- Józef Tischner "Pomoc w rachunku sumienia"

***
"Człowiek, który widzi przed sobą zadania nie troszczy się zapewne tak bardzo o swoja cnotę."
 
-- Józef Tischner "Przekonać Pana Boga

***
"Chodzimy 'obok siebie', żyjemy 'obok siebie', umieramy 'obok siebie', w pewnej chwili znikamy i już nas nie ma 'obok siebie'. Między mną a tym, który jest obok mnie rozwiera się przepaść. Czy jest to przepaść bez dna? (...) Gdzie są granice odrębności? Gdzie początek wspólnoty?"

***
"Wiara jest w gruncie rzeczy smutną koniecznością. Gdybyśmy mogli mieć wiedzę, nie potrzebowalibyśmy mieć wiary."

-- Józef tischner "Jak żyć"

*** 
Gdy budzi się w człowieku niezadowolenie z siebie, łatwo poznać je po tym,że taki osobnik ma tysiąc pretensji do innych.

-- Tadeusz Kotarbiński

 ***
Gdy ktoś nie ma nic do powiedzenia, czemuż nie siedzi cicho?

-- Monteskiusz

 *** 
 Biada temu, kto zadowolony jest z siebie; taki człowiek nigdy nie nabędzierozumu.

 -- Nikołaj Gogol

 ***
Odwaga polega na umiejętności wybrania mniejszego zła, choćby było okropne.

-- Stendhal

 ***
Siłę człowieka mierzy się ilością jego nieprzyjaciół.

-- Stanisław Władysław Reymont

 ***
Prawdziwe szczęście trwa wiecznie i nie może być zniszczone. Wszystko, conie posiada tych dwu właściwości, nie jest prawdziwym szczęściem.

-- Epiktet

 ***
Prócz tego, co jest możliwe, jest jeszcze to, co konieczne.

-- Maria Dąbrowska

 ***
Żadna logiczna definicja nie pouczy o tym, czym jest prawda.

-- Kartezjusz

 ***
Trzy czwarte życia trawimy na chceniu bez uczynku i na uczynkach bezchcenia.

 -- Denis Diderot

 ***
Człowiek dopóki nie dba o groby, dopóki nie złoży w nich cząstki siebie.

 -- Bolesław Prus

 ***  
Nadmierna produkcja książek oraz ich przesadne rozdmuchiwanie wywołująodruch rezygnacji z czytania.

 -- Salman Rushdie

 ***
Posiadanie znaczy mniej niż nadzieja.

-- Władysław Tatarkiewicz

 ***
Wielkie czasy mogą zmieścić pokaźną ilość małych ludzi

 .-- Stanisław Jerzy Lec

 ***
Męstwo zwraca ku gwiazdom, strach - ku śmierci.

 -- Seneka Młodszy

 ***
Śmieszność nie chroni przed tragizmem, a tragizm przed śmiesznością.

 -- Erich Maria Remarque

 *** 
 Życie jest niemożliwe bez przyzwyczajenia. Ale jednocześnieprzyzwyczajenie jest wrogiem życia. Najbardziej przyzwyczajony jest trup.

-- Sławomir Mrożek

 ***
Urzędnicy są jak książki na półkach biblioteki: im wyżej postawieni, tymrzadziej do czegoś służą.

 -- Napoleon Bonaparte

 ***  
Pewnych rzeczy można się nauczyć, ale innych nie. Choćbyś chciał, niewyjdziesz poza ograniczenia, jeśli pewnych rzeczy nie masz w sobie.

-- Arturo Perez-Reverte

 *** 
Idąc prosto przed siebie, nie można zajść daleko. 

 -- Antoine de Saint-Exupery

 ***
Zazdrość karmi się zwątpieniem i zmienia się we wściekłość lub ustaje zchwilą, gdy przejdzie od podejrzeń do pewności.

 -- Francois de La Rochefoucauld

 ***
 Nie zawsze się traci, kiedy się zostaje pozbawionym czegoś.

-- Johann Wolfgang von Goethe

 ***  
 
Dla człowieka nie ma nic pewnego.

 -- Owidiusz

 ***
Jeśli potrafisz śmiać się z siebie - to najlepszy dowód, że masz poczuciehumoru.

-- Molier

 ***
W chwili, w której umiera w nas dziecko, zaczyna się starość.

 -- Francois Mauriac

 ***
Wiele można zdziałać nienawiścią, ale jeszcze więcej miłością. 

 -- William Szekspir

 ***
Kto przyjmuje dobrodziejstwo z wdzięcznością, spłaca już pierwszą ratę. 

 -- Seneka Młodszy

 ***  
Głupota jest zawsze wystarczająca, mądrość nigdy. 

 -- Sławomir Mrożek

 ***
Pracując dla samych dóbr materialnych, budujemy sobie więzienie. 

 -- Antoine de Saint-Exupery

 ***  
Wolimy raczej mówić o sobie źle, niż nie mówić wcale. 

-- Francois de La Rochefoucauld

 ***
Ludzie patrzą na siebie nawzajem ze zbyt bliskiego dystansu, by zobaczyćsię takimi, jakimi są.

 -- Monteskiusz

 ***
Łatwiej na świecie o filozofię niż o dobrą radę. 

-- Henryk Sienkiewicz

 *** 
Głosy filozofów są jak termometr w ludzkim organizmie. Zazwyczaj przezfilozofię najlepiej wyraża się gorączka tego świata. 

-- Józef Tischner

 ***
Globalny zgiełk jest nie do opisania. Nawet aniołowie, których cechamizawodowymi są cierpliwość i miłosierdzie, krążą wokół z woskowymizatyczkami w uszach. 

-- Dubravka Ugresić

 ***
Życie dobrze użyte jest długie. 

 -- Leonardo da Vinci

 ***
Kto gardzi doświadczeniem, jest albo wielkim człowiekiem, albo wielkimgłupcem; ale wielkich ludzi na świecie mało. 

 -- Aleksander Fredro

 ***
Obie rzeczy - zarówno to, przed czym uciekasz, jak i to, za czym wzdychasz- są w tobie.

-- Anthony de Mello

 ***
Jak fale morskie ku piaszczystym brzegom, tak nasze chwile dążą ku końcowi.

 -- William Szekspir

 ***
     Ileż to czynów zostałoby niedokonanych, gdybyśmy znali naprzód ichrezultaty.

               -- George Bernard Shaw

***
              Wierność jest przede wszystkim aktem nadziei, a nie pamięci.

                                                               -- Józef Tischner 
                                                                     
                                                                     ***

                                   Czytamy książki, aby odkryć, kim jesteśmy.

                                                            -- Ursula Le Guin